niedziela, 16 lutego 2014

Filip Springer, "Zaczyn. O Zofii i Oskarze Hansenach"

"Zaczyn" to reportaż o małżeństwie architektów, które wymarzyło sobie zmianę. Byli prekursorami Formy Otwartej, w której odbiorca jest współodpowiedzialny za nadawane dziełu znaczenia. To, czy udało się wprowadzić idee Formy Otwartej w życie, można ocenić każdego dnia, spacerując po współczesnych polskich miastach (mała podpowiedź: figa z makiem z pasternakiem).

Długo zabierałam się do napisania tej notki. Książka jest moim zdaniem w równym stopniu o architekturze oraz o idealizmie i jego konsekwencjach. A tak się składa, że ostatnio to dość ważny (i trudny) dla mnie temat.


Krótki cytat z "Zaczynu": "Te pierwsze teksty Hansena o Formie Otwartej brzmią jeszcze jak propozycja, wszystkie kolejne będą brzmiały jak dekrety".
Oskar Hansen był wizjonerem, który deklarował otwartość, współodpowiedzialność, współautorstwo w swojej koncepcji, a jednocześnie forsował ją w sposób nieznoszący sprzeciwu. Niestety, projekty Hansenów, choć w założeniach piękne, nie wytrzymywały konfrontacji z rzeczywistością. Mieszkanie, które było pieczołowicie planowane tak, by spełniało potrzeby rodziny wielodzietnej, na skutek biurokratycznego braku wyobraźni trafiało w ręce szwaczki. Zewnętrzne korytarze, które miały przebiegać z dala od okien, by zapewnić mieszkańcom prywatność, zbudowane zostały tuż przy nich.
Korytarz w bloku na Przyczółku Grochowskim. Źródło: warszawa.wikia.com

Materiały były zamieniane. Budowlańcy wprowadzali samowolne zmiany w projektach, bo odbiegały od tego, co robili na co dzień. Do dziś mieszkańcy Przyczółka Grochowskiego przeklinają swoje meandrujące osiedle.
Projekt osiedla. Źródło: culture.pl

Hansenowska idea ewoluowała aż do postaci skrajnej. Był nią Linearny System Ciągły, polegający na rezygnacji z miast centrycznych na rzecz pasm zabudowy przebiegających wzdłuż największych polskich rzek. Wszystko to miało być połączone komunikacją poprzeczną. LSC miał rozwiązywać wielki problem mieszkańców współczesnych miast: uciążliwe zatory komunikacyjne i całkowite oderwanie się od natury. Hansenowi marzyło się przebudowanie całej Polski, a przy okazji - społeczeństwa.
Pomysł tak maksymalistyczny, tak odrealniony nie mógł spotkać się z powszechną aprobatą. Potraktowano go jak eksperyment myślowy, utopię (według innych: antyutopię). LCS nie pomagało na pewno to, że na przykład Ursynów miał być zabudowanym "wysokim na szesnaście pięter gmaszyskiem meandrującym wzdłuż Wisły". Długim na sześć kilometrów.



A jednak - po latach - okazuje się, że to nie było szaleństwo.
"- A wie pan, co jest w całej tej sprawie najzabawniejsze? - uśmiecha się profesor Konrad Kucza-Kuczyński. - Że to, co on postulował, już się dzieje. Niech pan jedzie do Trójmiasta albo między Opole a Wrocław, Łódź a Warszawę, na Śląsk. To są wszystko układy liniowe podpięte pod bezkolizyjną komunikację. Tyle że dziś to się dzieje chaotycznie, niedoskonale. A on chciał ten proces jakoś zaprogramować".
No dobrze, ale dlaczego to trudny dla mnie temat? Już się tłumaczę.

Wydarzenie pierwsze. Wiele lat temu usłyszałam w kłótni od bliskiej mi osoby następującą uwagę: "Bo dla ciebie wszystko jest ideologiczne".
Wydarzenie drugie. Kilka tygodni temu usłyszałam od bliskiej mi osoby następującą uwagę: "Widzę, że ostatnio bardzo zaprząta cię kwestia sprawiedliwości".
Wydarzenie trzecie. Wyborcza opublikowała dwa wywiady: ze Sławomirem Sierakowskim i z Marcinem Królem. Nie miałam z kim o nich porozmawiać, choć poruszane w nich kwestie są dla mnie z jakiegoś powodu bardzo istotne. Dla innych nie są - i takie ich święte prawo.

Hansenowie są mi bliscy, bo byli idealistami. Trudno było czytać o tym, jak ludzie szczerze wierzący w to, co głosili, raz po raz odbijali się od ściany. Do tego z komentarzami otoczenia, że są pozbawieni zdrowego rozsądku (po co komuś stanowienie o kształcie własnego lokum, skoro zdobycie tego lokum graniczy z cudem). Ich idea była z gruntu społeczna - architektura ma być blisko życia, ma kształtować i/lub wspierać pewne postawy. Przegrała z dyktatem pieniądza, cynizmu i chęci "wygrania kompromisu". Idealizm nigdy nie był w cenie, a w obecnych czasach jest wręcz niepożądany. Wszystko ma służyć wolnemu rynkowi, a na wolnym rynku ważny jest pieniądz, nie interes społeczny. Maksymalizm do niczego nie prowadził i tym bardziej nie prowadzi tego teraz. Czy warto zatem upierać się przy swoim, choć wiele osób puka się w czoło, a końcu odwraca się od szaleńca? Hansen mówił: "Ale to jest po prostu zaczyn". I teraz to najtrudniejsze pytanie: czy dla zaczynu warto ryzykować relacje z tymi innymi, którzy mają święte prawo do nieidealizmu?

Jestem niesamowicie wdzięczna Filipowi Springerowi za tę książkę. Po raz kolejny jego tekst stawia pytania, na które nie znam prostej odpowiedzi.

Filip Springer
"Zaczyn. O Zofii i Oskarze Hansenach"
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2013
http://www.karakter.pl/ksiazki/zaczyn 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wiadomość formularza