sobota, 5 października 2013

Krzysztof Varga, "Trociny"

Stoi na stacji lokomotywa. (No dobra, nie na stacji, a w szczerym polu.)
I pełno ludzi w każdym wagonie.
A wszystkich tych ludzi nienawidzi Piotr Augustyn, narrator.
"Trociny" to jedna z tych książek, które czytam tak, jak jem chipsy. Wiem, że będę się czuć paskudnie, a i tak otwieram kolejną paczkę.

Mam z nią straszny problem. Jest monologiem faceta w kryzysie, faceta w średnim wieku, faceta rzygającego nienawiścią do całej otaczającej go rzeczywistości. Udaje, że nienawidzi też siebie samego, ale to nieprawda - raczej czuje, że to świat go odrzuca, odstawia na boczny tor, nie docenia. Nikt nie rozumie i nie podziela jego miłości do muzyki klasycznej. Jego firma (o której myśli z pogardą) nie wie sama, jak bardzo jest jej potrzebny. Ludzie, których spotyka, są zawsze głupsi i gorsi od niego, to lepiej lub gorzej zakamuflowani mentalni mieszkańcy Międliszewa (symbolu "wsiurskiej gnojówki", tak to w skrócie ujmę). Nie ma takiego tematu, na który nie miałby wyrobionej pełnej jadu i żółci opinii. Poczucie wyższości plus kompleksy? Najgorsze połączenie świata.
I tu sedno problemu - niektóre (podkreślam - niektóre, na szczęście) diagnozy Augustyna brzmią mi podejrzanie znajomo. Wstyd się przyznać. Podczas czytania jednocześnie nie mogłam zdzierżyć tego gościa i po cichu przyznawałam mu rację.  Dla mnie to czerwone światło - zupełnie szczerze to piszę - bo zapisane i podsunięte mi pod nos poglądy bohatera/moje bywają nieciekawe. Każda opinia Augustyna to garść trocin. Jak sam mówi, trociny nic nie ważą - chyba że jest ich tona. Nie chcę skończyć pod toną trocin.
Konstrukcyjnie "Trociny" to dla mnie odwrócenie "Zbrodni i kary" - męka Augustyna przychodzi na samym początku i trwa aż do końca. A zbrodnia... To już do przeczytania.

PS Gdy to pisałam, włączony był telewizor, w którym cudotwórcy odmieniali salony fryzjerskie. Smutny misio uczył fryzjerki profesjonalnej obsługi klienta. "Teraz pytamy, jak pani była ostatnio ostrzyżona. Potem pytamy co się nie układało. Potem mówimy co? Mam dla pani propozycję. Dzięki temu będziecie dobrze postrzegane przez klientów jako profesjonalistki". Szkolona pani: "To się okaże". Pan: "Nie, w takiej rozmowie chodzi o to jak wy będziecie postrzegane, a nie o to, żeby każdej pani zaproponować coś nowego, będziecie postrzegane jako profesjonalistki, klienci będą bardziej zadowoleni".
Zrobiło mi się słabo. Zawsze myślałam, że zadowolenie z fryzjera zależy od tego, jak obetnie komuś włosy. Mój wewnętrzny Augustyn popluł znów jadem (chyba tym razem słusznie).

Krzysztof Varga
"Trociny"
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012
http://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/trociny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wiadomość formularza