Okazuje się, że towarzystwo innych ludzi jednak jest przyjemne, jedzenie ma smak, a późne chodzenie spać - swoje zalety. Do tej pory całe ich życie podporządkowane było Ptaszynie; na jeden błogosławiony tydzień było podporządkowane tylko im. Ptaszyna jednak wróci, i wszyscy zdają sobie z tego sprawę.
Jest w tej krótkiej powieści wszystko, co lubię: ciekawe tło historyczne (przełom XIX i XX w. + Austro-Węgry, to musi być dobre!), podskórna żywiołowość opisu, czuły dowcip. No i oczywiście śmieszno-smutna historia, która nie opuściła mnie do tej pory (skończyłam czytać ponad miesiąc temu). Jak to jest być Ptaszyną? Dlaczego tak łatwo jest unieszczęśliwiać ludzi troską? I czy przypadkiem litość nie jest obraźliwa?
Na koniec cytat:
Ludzie pijani szybują na skrzydłach jak ptaki.Chciałoby się powiedzieć, że hrabalowski, ale Kosztolányi był pierwszy...
To tylko trzeźwi sądzą, że pijacy się zataczają, w rzeczywistości unoszą się oni na niewidzialnych skrzydłach i wszędzie docierają szybciej, niż tego oczekują.
Upływ czasu nie ma żadnego znaczenia, czas bowiem dla nich nie istnieje, są pewni, że ci, którzy zaprzątają sobie tym głowę, po prostu ulegają złudzeniu.
Pijakom nie może się przydarzyć nic złego, gdyż Matka Boża roztacza nad nimi swe opiekuńcze skrzydła.
Mimo to otwarcie bramy nie poszło łatwo. Akacjusz długo mozolił się z kluczem, obracał go w zamku tam i z powrotem, a brama wciąż nie chciała ustąpić. Jeszcze dłużej zmagał się z drzwiami do pokoju, aż wreszcie połapał się, że one także nie były zamknięte.
Dezső Kosztolányi
"Ptaszyna"
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2011
http://www.wab.com.pl/?ECProduct=1148
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wiadomość formularza