wtorek, 10 kwietnia 2012

Jean-Christophe Rufin, "Zapach Adama"

Powieść "Zapach Adama" miała być lekką, choć nieogłupiającą lekturą w sam raz na wakacyjne leniuchowanie. Marka wydawnictwa (W.A.B) i ciekawa notka o autorze (lekarz, inicjator akcji humanitarnych, współzałożyciel organizacji "Lekarze bez Granic") skłoniły mnie do zakupu. Żeby być całkowicie szczerą - zachęcająca była również cena, jako że książkę znalazłam w outlecie jednej z dużych sieci księgarni.


Nie jest trudno zaklasyfikować "Zapach..." - to typowa powieść sensacyjna. Główny bohater, Paul, to lekarz z przeszłością - jako młody chłopak trafił do wojska, a później do CIA. Z pracy w służbie wywiadowczej zrezygnował, bo chciał realizować swoje młodzieńcze ideały pracując jako neurolog. Z rutyny wytrąca go były szef z "poprzedniego życia", wpływowy starszy pan, który przedstawia mu ofertę nie do odrzucenia - pomoc w przeprowadzeniu dochodzenia na potrzeby prywatnej agencji w zamian za potężny zastrzyk finansowy dla kliniki prowadzonej przez Paula. Okazuje się, że włamano się do laboratorium badawczego we Wrocławiu i uwolniono zwierzęta, na których przeprowadzano testy, jednocześnie dewastując wyposażenie placówki naukowej. Początkowo wszystko wskazuje na działalność radykalnych obrońców zwierząt, jednak w miarę rozwoju akcji sprawa staje się coraz bardziej skomplikowana.

Niewątpliwą zaletą książki Rufina jest sam pomysł - autor wplata w narrację opisy skrajnych ekologicznych koncepcji filozoficznych (ciekawostka - niektóre postulaty, wydawałoby się nieprawdopodobne, nie są fikcją!). Bohaterowie poruszają zagadnienia z pogranicza demografii i ekologii; mowa jest o biedzie, będącej w myśl radykałów konsekwencją idei humanizmu, w której każda jednostka ma prawo do życia. Wraz ze zwiększaniem się populacji coraz szczuplejsze są dostępne zasoby naturalne Ziemi, co prowadzi do nadmiernej eksploatacji i wyniszczania środowiska naturalnego. W koncepcjach ekoterrorystów pobrzmiewają też echa maltuzjanizmu. Warstwa dokumentalna powieści jest więc godna uwagi (o bogactwie źródeł, z których korzystał Rufin, dowiadujemy się z obszernego posłowia). Niestety, nie da się tego powiedzieć o warstwie czysto literackiej. Schematyczność postaci jest cechą immanentną gatunku, której przedstawicielką jest powieść Rufina, jednak w "Zapachu" jest to wyjątkowo widoczne. Charakterystyki bohaterów zdają się ograniczać do szczegółowych opisów ich wyglądu zewnętrznego (ze szczególnym uwzględnieniem fryzur...), ze szczątkowymi lub bardzo naiwnymi informacjami na temat ich motywacji i cech charakteru. Fragmenty, w których narrator przedstawia odczucia postaci, niestety ocierają się o banał lub - niezamierzenie - śmieszą. Przede wszystkim dotyczy to jednej z bohaterek, Juliette, która zmaga się z chorobą psychiczną. Kwiecisty i miejscami pretensjonalny styl nie przystaje do opisów naprzemiennych, zaostrzających się  stanów depresyjnych i euforycznych postaci. Rozumiem zamysł autora, natomiast nadmierne eksploatowanie tego wątku doprowadziło do sytuacji, w której czytelnikowi nie daje się możliwości zastanowienia się nad zachowaniem Juliette - wszystko, co robi, jest natychmiast interpretowane przez pryzmat jej "niestabilności".

Kolejnym mankamentem powieści Rufina są nieścisłości lub zbyt duże uproszczenia w konstruowaniu akcji. Trudno opisywać je nie zdradzając szczegółów, ale jeden z przykładów muszę przytoczyć - podczas pobytu w Brazylii, w środku nocy Juliette ucieka w poczuciu zagrożenia przed swoimi mocodawcami. Trafia do faweli, dosłownie kilka stron wcześniej opisywanej jako najeżona niebezpieczeństwami dżungla, w której nie trzeba wiele, by stracić życie (a konkretnie, zostać okradzionym i poćwiartowanym). Od razu trafia jednak na chłopca, który prowadzi ją do swojej chaty. Tam Juliette, słuchając muzyki, przeżywa katharsis i zdaje sobie sprawę, że przynależy do rodziny - tej konkretnej, ale też tej ogólnoludzkiej. Łkając, oczywiście.
"Zapach Adama" jest powieścią z tezą. Teza jest słuszna - teorie obarczające biedę winą za nieszczęścia tego świata stanowią poważne zagrożenie we współczesnym świecie. Przyznam, że z największą ciekawością czytałam posłowie - tam nie trzeba było już ubierać poszczególnych koncepcji w konkretne, działające postaci, więc autor mógł w pełni przedstawić swoją obszerną wiedzę. Szkoda zatem, że arcyciekawy temat został ubrany w nie zawsze najwyższych lotów literacką formę.

Jean-Christophe Rufin
"Zapach Adama"
Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 2008

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wiadomość formularza