niedziela, 14 grudnia 2014

Sue Townsend, "Kobieta, która przez rok nie wstawała z łóżka"

O depresji można pisać różnie. Jedni lubią powiedzieć wszystko i wprost (w myśl Douglasa Couplanda "Nie trzeba się bać wypruć z siebie trochę flaków dla publiczności"), jak Kaja Malanowska, inni, jak Gro Dahle we "Włosach mamy", używają wielkiej metafory (niech nikogo nie zwiedzie, że jest to "książka dla dzieci" - dla dużych też jest). A jeszcze inni otwierają Painta i dają czadu, jak Allie z Hyperbole and a half. Sue Townsend, którą pewnie wielu zna z serii o Adrianie Mole'u, wybrała jeszcze inną drogę. 

Wyobraźcie sobie atrakcyjną panią około pięćdziesiątki, która odchowała dwoje bliźniaków, ma absolutnie nieznośnego męża, wiecznie narzekającą matkę i oziębłą emocjonalnie teściową. Panią, która dwa lata poświęciła na własnoręczne wykonanie fotela pokrytego osobiście wykonanym haftem - a samo wyhaftowanie drzew zajęło rok. W dniu, w którym bliźniaki wyjeżdżają na studia, pani ta widzi, że na oparciu wspomnianego fotela któryś z członków jej rodziny położył łyżkę umazaną zupą pomidorową, plamiąc go nieodwracalnie. A potem...

"Złapała rondelek z zupą, przeszła z kuchni do salonu i wylała całą zawartość naczynia na swój cenny fotel. Potem udała się do sypialni na piętrze i nie zdejmując ubrania ani butów, położyła się na łóżku i została tam na rok".

I tak oto Eva uświadomiła sobie, że już nic nie musi. Wiedziała za to, że ma wiele do przemyślenia. Na przykład - gdzie kończy się Wszechświat. Albo czy Bóg istnieje. Albo jak działa funkcja grilla w kuchence mikrofalowej. W końcu ma na to czas.

Jak można się domyślić, otoczenie nie może przeboleć tego, że Eva zdecydowała się nie podlegać obowiązującym normom. Tak radykalna odmowa spełniania czyichś OCZEKIWAŃ, wyrażona po kilkudziesięciu latach podporządkowania, jest dla wszystkich bardzo bolesna - ale czy jest powodem ich zmartwienia? Czy też postawa Evy jest problemem, który należy jak najszybciej rozwiązać, by wszystko było tak, jak kiedyś?

Nie chcę wdawać się w detale, by nie psuć nikomu przyjemności czytania. Zdradzę tylko tyle, że Eva w ciągu tego roku wycofuje się coraz bardziej i bardziej. I że naprawdę pomocna okazuje się osoba, która nie chce od Evy niczego. Kompletnie niczego. Chce tylko, żeby Evie było dobrze - dla niej samej, a nie po to, by wróciły stare porządki (albo nastały nowe, znów odbierające bohaterce głos).

Nie mogłam przestać myśleć o tej książce przez ładnych kilka tygodni po skończeniu czytania. Nie od razu bowiem wpadłam na to, czym akurat TA osoba się różni od całej reszty. W końcu, gdy udręczona całym dniem w pracy stałam w korku, dotarło do mnie, że gdybym tak jak Eva zdecydowała się odciąć się od wszystkiego, potrzebowałabym właśnie czegoś takiego. Porzucenia oczekiwań, czułego czuwania, reakcji, gdy jest już bardzo źle. Nie pouczania, szantażu emocjonalnego i kolejnych żądań.

Podsumowując, polecam serdecznie - książka Townsend to dowód, że o sprawach najważniejszych można mówić szeptem, nie popadając przy tym w tani sentymentalizm ani w egzaltację. Mistrzostwo.

A jako bonus skojarzenie:

"Mamo, jeśli postawię stopę na podłodze, będę musiała zrobić kolejny krok, a potem jeszcze jeden i nagle się zorientuję, że maszeruję po schodach, wchodzę do ogrodu i idę, idę, idę i będę tak szła, i nigdy więcej was nie zobaczę."



Sue Townsend
"Kobieta, która przez rok nie wstawała z łóżka"
Tłum. A. Pluszka
Wydawnictwo WAB, Warszawa 2014
http://www.grupawydawniczafoksal.com/ksiazki/kobieta-ktora-przez-rok-nie-wstawala-z-lozka.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wiadomość formularza